Pozdrawiam cieplutko :*
CZ. 23
- Wiki? Idziesz już czy nie? Nie zjadłaś śniadania moja
droga…- Agata stała przed drzwiami pokoju przyjaciółki aż w końcu lekko uchyliła
drzwi. Wiktoria spała sobie w najlepsze a za 10 minut rozpoczynała dyżur w
szpitalu – No pięknie – powiedziała do siebie cicho Agata
- Wiktoria, wstawaj natychmiast – ściągnęła kołdrę którą
owinięta była ruda – Wstawaj, słyszysz! Za 10 minut zaczynasz dyżur! Consalida,
nooo!
Wiki przetarła oczy i widząc godzinę którą wskazywały
wskazówki zegarka wstała z łóżka niczym oparzona.
- O cholera zapomniałam nastawić budzik – wybiegła z pokoju
i szybko zniknęła za drzwiami łazienki. – Sambor mnie zabije, spóźnię się na
odprawę – lamentowała wyciągając z szafy pierwszą lepszą bluzkę i nakładając na
siebie.
- Spokojnie ruda… - uspokoiła ją Woźnicka
- Spokojnie?! Agata to będzie moje pierwsze spóźnienie. A
wczoraj nawet nic nie wypiłyśmy . . .
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz – zaśmiała się blondynka
- A ty się nie śmiej tylko spadaj do pracy bo też się
spóźnisz. No już cię nie widzę – wydała szybkie polecenie i uśmiechnęła się do
Agaty – Dzięki, że jesteś – przytuliła ją szybko i wróciła do ubierania się
- Agata Woźnicka jak zwykle z ręką na pulsie – pochwaliła
samą siebie blondynka – a z drugą ręką w nocniku – powiedziała już ciszej sama
do siebie. – Dobra Wiki ja spadam, do zobaczenia w pracy.
***
Wiki szpitalny korytarz pokonała prawie biegiem. Nigdy nie
zdarzyło jej się nigdzie spóźnić jeśli chodziło o sprawy zawodowe. A dziś
spóźniła się do pracy… przez głupie zapomnienie się i nie nastawienie budzika.
Ostatnio wieczorami myślała tylko o swoim szefie. Andrzeju Falkowiczu. A teraz
po wspólnie spędzonej nocy myślała o nim nie tylko wieczorami ale w każdej
wolnej chwili. Nawet teraz wiedząc, że Sambor będzie zdenerwowany jej
nieobecnością na odprawie ona bardziej przejmowała się pierwszym spotkaniem w
szpitalu z Andrzejem. Była ciekawa jego zachowania… W końcu to co mówił
ostatnio brzmiało bardzo przekonująco. Ale czy on rzeczywiście mówił to szczerze? Z
zamyślenia wyrwało ją zderzenie się z Krajewskim.
- Ktoś tu buja w obłokach – uśmiechnął się krzywo – W
dodatku spóźnienie no, no Sambor nie będzie zadowolony…
- Zamknij się Adaś z łaski swojej – rzuciła gniewnie
- Z rana, tak wulgarnie, do kolegi? – zakpił kiedy Consalida
chciała odejść
- Do kolegi? Słuchaj no KOLEGO… - odwróciła się natychmiast
- Przez ciebie nie mam nawet kiedy porządnie się wyspać bo zwalasz mi na głowę
swoich pacjentów a sam urządzasz sobie jakieś wycieczki krajoznawcze! Także
radzę ci zejść mi z oczu i nie drażnić mnie jeszcze bardziej!
- Wycieczki fajna sprawa. Trzeba korzystać z życia –
denerwowanie Consalidy zaczęło podobać mu się coraz bardziej
- To korzystaj z tego swojego życia ale nie kosztem innych –
czuła, że z nerwów zrobiła się czerwona na twarzy, szybko odwróciła się od
Adama i ruszyła nerwowym krokiem w stronę pokoju lekarskiego.
W pokoju zastała tylko Sambora zapatrzonego w ekran
komputera i Falkowicza przeglądającego dokumenty. Na jego widok jej serce
niespodziewanie przyśpieszyło a nogi zrobiły się dziwnie miękkie.
- Dzień doby – powiedziała w wejściu i od razu szybko
skierowała się do przebieralni.
- Dzień dobry pani doktor, już myślałem, że nie zaszczyci
nas pani dzisiaj swoją obecnością – od razu dało się wyczuć, że Sambor nie jest
w najlepszym humorze.
Wiktoria przebrała się w tempie błyskawicy, wyszła z
przebieralni i nerwowo zaczęła zapinać kitel.
- Ja naprawdę bardzo przepraszam. To się więcej nie powtórzy
– zaczęła się tłumaczyć
- Mam taką nadzieję. Z tego co wiem nie ma pani malutkich
dzieci pod opieką a w dodatku mieszka pani kilka kroków od szpitala. Spóźnienia
w takim przypadku są niedopuszczalne! Pacjenci czekają a ja też nie mam zamiaru
powtarzać specjalnie dla pani tego co przekazałem reszcie na odprawie!
Falkowicz siedział niby obojętnie na kanapie ale w rzeczywistości
toczył wewnątrz siebie bitwę aby nie wstać i nie podnieść głosu na ordynatora
który ewidentnie miał dzisiaj zły dzień a jego kozłem ofiarnym stała się
Wiktoria. Bardzo chciał w tym momencie wstawić się za nią ale podczas ostatniej
rozmowy dała mu przecież jasno do zrozumienia, że w szpitalu oczekuje pełnego
profesjonalizmu. Pierwszy raz liczył się z czyimś zdaniem i chciał wywiązać się
z tej prośby.
- Dobrze a więc dzisiaj ma Pani dwie planowane operacje z
grantu. Obie przeprowadzi Pani z profesorem – Sambor skinął głową w kierunku
Falkowicza – który przekaże pani szczegółowo wszystkie informacje. A teraz
proszę już brać się do roboty. Pacjenci czekają – powiedział już bardziej
obojętnie i wrócił do pracy na komputerze.
Wiki czuła, że w środku cała się gotuje. Była zła na Adama
za to, że wszystkie swoje obowiązki zwalił na nią; na siebie, że zaspała co
nigdy jej się nie zdarzało i na Sambora który nie raz i nie dwa bez
konsekwencji machnął ręką na spóźnienie Borysa czy Krajewskiego a dzisiaj z powodu
złego humoru ewidentnie się na niej wyżył. Do tego jeszcze dwie operacje z
Falkowiczem. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Zazwyczaj pełna energii teraz
czuła się bezsilna na wszystko co ją otaczało.
Wspaniałe. Falkowicz, mimo że się nawet nie odezwał dobrze przedstawiony. Sambor.. Tego, to jakoś nigdy nie polubię ;) A więc czekam.
OdpowiedzUsuńWspaniałe. Sambor nigdy nie polubię. Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńŚwietna część. Czekam na rozmowę FaWi.
OdpowiedzUsuń/Ola
Dziękuję kochane <3 Jak tylko wrócę do Polski to postaram się szybko coś dodać ;)
OdpowiedzUsuńJuż nawet mam zarys tego co będzie działo się w kolejnej części ;) Mam nadzieję, że was nie zawiodę :D
Wyśmienita część i oczekuję nexta
OdpowiedzUsuńPS
Ja też dodałam ;)
kiedy kolejna część
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na kolejną świetną część ;D
OdpowiedzUsuńja też czekam na następne części
OdpowiedzUsuń