Kolejna część tak jak obiecałam:) Mam nadzieję, że wam się spodoba ;)
Jako, że dzisiaj mamy ostatni dzień tego roku to chce wam kochane życzyć wszystkiego co najlepsze, samych sukcesów i spełnienia marzeń:) Macie na to cały rok 2014:)
Po za tym pragnę podziękować za (prawie) 2400 wejść no mojego bloga i wszystkie bardzo miłe i wiele dla mnie znaczące komentarze :*
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję <3
Mam też nadzieję, że w przyszłym roku doczekamy się FaWi ;)
CZ.12
Od rana w szpitalu było mnóstwo roboty. Wiki i Andrzej tylko
w pośpiechu się mijali. Ale za każdym razem na ich twarzach gościł uśmiech od
ucha do ucha.
Wiktoria miała trudnych pacjentów i dodatkowo wypełnianie
dokumentacji. Po obchodzie i ciężkiej operacji którą przeprowadziła z Piotrem
wpadła zmęczona do pokoju lekarskiego robiąc sobie kawę i rozkładając teczkę z
dokumentami.
- Hmm no to zaczynamy zabawę – mruknęła patrząc na stos
papierów.
Do pokoju wszedł Adam.
Do pokoju wszedł Adam.
- O hej Wiki – ucieszył się na widok dziewczyny – słuchaj
mam do Ciebie sprawę
- No słucham. Streszczaj się bo jak widzisz jestem trochę
zajęta – mruknęła nie odrywając uwagi od swojej pracy
- Muszę się zerwać godzinę wcześniej z roboty… przejmiesz
mojego pacjenta – zapytał z nadzieją
- Kpisz ze mnie?! Zobacz ile mam własnej pracy, padam na
twarz i mam przejmować dodatkową robotę bo ty musisz się zerwać z pracy –
powiedziała oburzona i zdenerwowana patrząc na Adama – Zapomnij – powiedziała
stanowczo i już spokojniej. – Znajdź sobie inna ofiarę na mnie nie licz i spadaj bo mi przeszkadzasz –
rzuciła
- A nie, nie to ja ci bardzo dziękuje! Zawsze można na
ciebie liczyć – powiedział z ironią i wyszedł z lekarskiego mijając się z
Falkowiczem.
- Ktoś tu dzisiaj nie w humorze? – zapytał podchodząc do
młodej chirurg i delikatnie całując ją w czoło.
- Mam dzisiaj wyjątkowo dużo pracy, stażystki na głowie i
stos papierkowej roboty . . . – westchnęła smutno
- Może dasz się dzisiaj zaprosić na kolację? – powiedział z
uśmiechem
Wiki w końcu oderwała swoją uwagę od papierów i spojrzała na
niego odwzajemniając uśmiech.
- Kolacja w tym samym lokalu?
- A co nie podobało się pani doktor? – droczył się z nią
- Lokal całkiem, całkiem – zaśmiała się – Tylko towarzystwo
strasznie nachalne – dała mu delikatnego kuksańca w bok
- A ja nie narzekam – znów pocałował ją w czoło.
***
Do pokoju wszedł Sambor. Zdziwił go widok roześmianego
Falkowicza opartego o biurko i Wiktori zapatrzonej w niego jak w obrazek.
Czyżby mięli się ku sobie?
- Dzień dobry państwu. Mam nadzieję że nie przeszkadzam –
powiedział – Pani Wiktorio czy ma dla mnie Pani już dokumenty o które prosiłem?
– zapytał
Falkowicz tylko zmierzył ostrym spojrzeniem doktora i usiadł
na niebieskiej sofie delektując się widokiem Wiktorii, zapachem kawy unoszącym
się w powietrzu i chwilą odpoczynku.
Wiktoria popatrzyła na Michała zakłopotana i spuściła głowę.
– Przepraszam doktorze, wyleciało mi z głowy.
- Proszę przynieść mi te dokumenty jak najszybciej do
gabinetu. Tu się pracuje – popatrzył na Falkowicza – a nie ucina pogawędki. Nie
ma na to czasu. Po za tym proszę się szykować do operacji…
- Ale doktorze ja przed chwilą zeszłam z bloku… nie może
operować ktoś inny
- Nie – powiedział po prostu Sambor – mamy dzisiaj niezły
młyn i wszyscy są zajęci. Wiozą nam 3 osoby z wypadku jedna w stanie ciężkim od
razu na blok.
Już chciał wyjść z pokoju ale zatrzymał się w drzwiach.
- Zapomniał bym. Doktor Krajewski zmuszony był wziąć dzisiaj
wolne i prosił żeby przejęła pani jego pacjenta. Pan Kozerski z pod 5… -
wyszedł nie czekając na reakcję Consalidy.
Falkowicz widząc wściekłość wymalowaną na twarzy rudej
dziewczyny, wziął krzesełko i usiadł zaraz koło niej przytulając ją.
- Jak widzisz nici z kolacji, ze spokojnego wieczoru ze
wszystkiego – powiedziała oburzona
- Cholera zabije tego Adama mówiłam mu że mam masę roboty i
. . .
-Zaraz wszystko zorganizujemy – przerwał jej i wstał
gwałtownie z krzesła. – No zostaw te papiery i szykuj się do operacji –
popatrzyła na niego zdziwiona.
Cholera mówię mu że
padam na twarz a on jeszcze mnie pogania- pomyślała