sobota, 14 grudnia 2013

CZĘŚĆ 2

Tą część dedykuję pierwszym osobą które przeczytały moje wypociny i zechciały je skomentować czyli Anastazi i Majce G. - dziękuję wam bardzo <3 
Przepraszam oczywiście jeśli pojawiły się jakieś błędy ale pisząc późno w nocy ciężko mi wyłapać niedociągnięcia. Jeśli coś wyłapiecie dajcie znać w komentarzu żebym wiedziała na co bardziej zwracać uwagę;) A teraz nie przeciągając zapraszam na część 2  . . .


CZ.2
Podeszła do niej Agata.
-Cześć Agatko – ucieszyła się na widok przyjaciółki. Tylko ona tak naprawdę zawsze ją wspierała.
-Cześć rudzielcu- zaśmiała się blondynka- Co ty tu robisz myślałam, że masz dzisiaj wolne?
- Bo mam. I Przemek niestety też…nie mam ochoty na jego towarzystwo to wpadłam Cię odwiedzić i zaprosić na kawę - uśmiechnęła się na poczekaniu wymyślając wymówkę – Rano nie było okazji żeby porozmawiać-przewróciła oczami.
- Nie przejmuj się Przemkiem. Od śmierci Ludmiły nie umie nad sobą panować i gada co mu ślina na język przyniesie – poklepała rudą po plecach – No chodź, stawiasz tą kawę czy nie?
Skierowały się w kierunku bufetu. Wiki dyskretnie się rozglądała. Bała się spotkania z Andrzejem i zupełnie nie rozumiała dlaczego. W bufecie spotkały Jakubka i Ninę którzy od razu zamilkli na widok Wiktorii i wyszli z bufetu. Plotka że towarzyszyła Falkowiczowi na bankiecie szybko się rozniosła po szpitalu. Zamówiły kawę.
- No to opowiadaj jak było-powiedziała Agata podejrzliwie się uśmiechając
- Było dużo ważnych osób, miła atmosfera ale strasznie sztywno. Udało mi się przez chwile porozmawiać z profesor Szulc o…
- Daj spokój wiesz doskonale, że nie o to pytam – przerwała jej Agata i delikatnie się uśmiechnęła
- Agata proszę cię nie zaczynaj- oburzyła się Wiktoria
- Z kimś musisz o tym porozmawiać. Jeśli nie chcesz ze mną to możesz z Przemkiem- zaśmiała się.
- Gadasz jak jakiś tani psychoterapeuta. No dobrze co chcesz wiedzieć? – Pani Maria przyniosła kawę a Wiki od razu przejęła swój kubek i upiła duży łyk.
- Jak całuje?
 Wiki słysząc to o mało nie zachłysnęła się kawą i wybuchła śmiechem. Wszyscy w bufecie przez chwilę na nią popatrzyli.
- Agata czy ty dzisiaj coś brałaś – powiedziała dalej się śmiejąc – a skąd ja mam to niby wiedzieć? On mnie tylko podwiózł na ten cholerny bankiet – powiedziała już bardziej poważnie. – poszliśmy w swoje strony i dopiero później na siebie wpadliśmy. Przedstawił mnie pani profesor i znowu gdzieś zniknął. To tyle… - rozłożyła teatralnie ręce.
Nie chciała okłamywać najlepszej przyjaciółki więc uznała że najlepszym rozwiązaniem będzie nie mówienie jej wszystkiego.
- To powiedz mi jak to się stało że po bankiecie Cię odwiózł? Że wróciłaś z nim? – blondynka uśmiechnęła się triumfalnie.
- Czekał na mnie, to co, miałam odmówić? – Wiki wyraźnie się zmieszała. Nie wiedziała, że  tego wieczoru Agata widziała jak Falkowicz ją podwozi po bankiecie.
- Albo na ciebie czekał albo… cały wieczór spędziliście razem –poklepałaWiktorie po ręce, przyjacielsko i popatrzyła podejrzliwie.
- Agata… - westchnęła - No dobrze PRAWIE cały wieczór spędziliśmy razem – Wiedziała, że Woźnicka nie da jej spokoju więc nie chciała dużej tego ciągnąć.
- I jak było?
- Miło – uśmiechnęła się pod nosem. - No i muszę ci powiedzieć że nieźle tańczy- puściła jej oczko
- Uważaj Wiki – zatroskała się Agata – To twój szef i największa szuja w tym szpitalu.
Wiki chciała wstać i wyjść, nie miała zamiaru tego słuchać ale Agata złapała ją za rękę.
- Siadaj. Nie mówię ci tego żeby cię denerwować czy kwestionować twoje decyzje ale ostatnio profesorek bardzo się zmienił. W szczególności w stosunku do ciebie… nie ufam mu i nie dziw mi się czemu. Jesteśmy przyjaciółkami i martwię się o ciebie. Nie chce żeby ktoś cię wykorzystał i skrzywdził.
Wiki spojrzała na blondynkę zaskoczona jej przemową i usiadła na swoim miejscu.
- Agatko dziękuję Ci, że tak się o mnie martwisz ale ja tylko z nim tańczyłam…
- Tak to się zwykle zaczyna moja droga – upiła łyk swojej kawy i chciała jeszcze coś powiedzieć ale wtedy wpadła do bufetu jedna z pielęgniarek i oznajmiła że doktor Latoszek ją wzywa.
- Dzięki za kawę i do zobaczenia wieczorem. Pamiętaj co ci mówiłam…
- Dzięki, będę pamiętać a teraz zmykaj już bo ci Latoszek głowę urwie.
Płomiennowłosa pani doktor dopiła swoją kawę i ruszyła ku wyjściu ze szpitala.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe , choć moim zdaniem za mało naszych ulubieńców razem. Strasznie trzymasz w napięciu czekam oczywiście na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O i jeszcze dziękuję za dedykacje bardzo mi miło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam w napięciu celowo :D Nie chce wam od razu podać na tacy szczęśliwej pary:) Jeszcze kilka części chce potrzymać to w napięciu :) a potem wybuch namiętności :) To mi jest miło że ktoś to czyta;) Następna część już jutro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobrze już nie mogę się doczekać jutra. Przeczytaj mój kom pod 1 częścią :)

      Usuń
  4. Dzięki za dedykację:) Świetnie.

    OdpowiedzUsuń